@Axiom
Brak słów co tutaj się naodjaniepawlało. Jedyna sekcja warta uwagi to pobyt na Hawanie, reszty nie da się odratować. Najgorszy z Bondów.
Świetnie obsadzone role kobiece (Wai i Paris). Jak na Bonda niezwykle symboliczny i często przebija czwartą ścianę. Beznadziejny Stamper. Sporo nonsensów.
Wstępna połowa filmu porywa, wypełniona akcją, mierzy się z beznadziejną przeszłością. Pojawiają się nawet Lacanowskie wątki. Potem deus ex machina i nuda.
Przyjemna czołówka, gagi bywają zabawne. Powtórka z rozrywki, powielane klisze, co gorsza znaczne osłabienie kobiecych ról. Revenge movie – inna strona Bonda.
Solidny start Daltona. Coraz ciekawsze i mocniejsze kobiece role. Wciąż zimno wojenne klimaty w tle. Zbyt częsty deus ex machina jak na mój gust. Afganistan!
Spokojny, stateczny, bije pulsem lat osiemdziesiątych. Neutralny w stosunku do reszty Bondów, wręcz szablonowy film akcji. Niewykorzystany potencjał Stacey.
Zaczyna się nieźle, a kończy słabo. Pomimo samokrytyki i interesujących scen walki oddających kobietom chociaż trochę sprawiedliwości wypada blado i nudno.
Świeży wajb lat 80, chociaż seria zaczyna się jąkać i powtarzać. Postacie jakoś takie jednowymiarowe, nawet Bond spłyciał. Smaczniuśny wstępniak Sheeny Easton.
Space Bond prowadzi dialog z ówczesnymi tekstami kultury. Odwrót od tendencyjnych stereotypów, jest tak osobliwy, że aż interesujący. Oddaje głos mniejszości.
(5.5) O, to to! Powoli zmierzamy w dobrą stronę. Dobrze widzieć Moora w roli Bonda. Kananga na wzdęciach… w końcu film nabrał do siebie dystansu! Pozytywny.
Proszę czekać…